czwartek, 19 kwietnia 2018

O dzieciństwie "depresyjno-opresyjno-represyjnym" | "Totalnie nie nostalgia" W. Hagedorn & J. Frąś



Nie byłam pewna, czy chcę pisać o Totalnie nie nostalgii, ale ktoś się uparł. Więc piszę. Z góry zastrzegam: to dopiero moja druga powieść graficzna, brakuje mi z pewnością znajomości klasyki, ale rozumiany ogólnie komiks w żadnym wypadku nie jest mi obcy. Tak jak problemy poruszane przez Wandę Hagedorn w jej wspomnieniach. I choć uważam Totalnie nie nostalgię za pozycję ważną i ciekawą, to wciąż mam do niej sporo mikrozastrzeżeń. Zapraszam.

Pewnej nocy mieszkającej w Australii Wandzie Hagedorn śni się nosorożec, mający symbolizować strach przed impotencją twórczą (s. 11). Gdy parę dni później spada z roweru, łamiąc rękę, już wie: nie może dłużej odkładać spisania swoich wspomnień ze spędzonego w komunistycznej Polsce dzieciństwa.
Pierwsze 11 lat życia spędziłam w "odzyskanym-dla-macierzy-Szczecinie". Było to dzieciństwo katolickie, patriarchalne i pe-er-el-owskie, czyli depresyjno-opresyjno-represyjne. Całkiem banalne w tamtym czasie. (s. 17)
To zdanie nie bez powodu znalazło się na okładce Totalnie nie nostalgii. Idealnie prezentuje ono charakter tego komiksu. Wanda Hagedorn nie stara się w pełni przywołać swojego dzieciństwa, tylko pokazać na jego przykładzie konkretne zjawisko. Z jednej strony pisze bardzo osobiście, a z drugiej sili się na ukazanie uniwersalności pewnych problemów w ówczesnym społeczeństwie.

Tym co, najbardziej się moim zdaniem udało Wandzie Hagedorn, jest bardzo przystępne zilustrowanie wad i niebezpieczeństw patriarchatu. Nie łudzę się, że po Totalnie nie nostalgię sięgną osoby naprawdę nierozumiejące tego zagadnienia, ale gdyby przeczytały ją z otwartym umysłem, to mogłyby z tej lektury dużo wyciągnąć. Hagedorn pokazuje niebezpieczeństwa patriarchatu, który nie ogranicza kobiet prawnie (przypomnijmy, że m.in. peerelowskie prawo aborcyjne było bardziej liberalne niż obecne), a przejawia się wyłącznie tym, co mamy w głowach i co osobiście możemy uczynić drugiemu człowiekowi. Historia rodzinna autorki pokazuje, że społeczne przyzwolenie na dominację jakiejś grupy (do której przynależy się niezależnie od własnych chęci) nie wywołuje zła bezpośrednio, a wyłącznie stwarza dogodne warunki do powstawania patologii. W tym wypadku dała ojcu, osobie z natury narcystycznej i egoistycznej, olbrzymią władzę nad żoną i córkami oraz szerokie pole do jej nadużywania.

Totalnie nie nostalgia została podzielona na trzy części. Pierwsza to jej dzieciństwo w Szczecinie oraz próba oddania społecznej atmosfery Peerelu, druga - wiek nastoletni spędzony w Kołobrzegu i relacja Wandy z jej ukochaną babcią, kobietą, która pokazała jej, że można żyć inaczej, a trzecia - rok spędzony w liceum w Pruszkowie oraz charakterystyka ojca. Najwięcej wątpliwości przysporzyła mi część pierwsza, najwcześniejsza. Odniosłam wrażenie, że autorka starała się zbyt usilnie wypełnić swoje luki w pamięci. Mamy tu więcej kontekstu niż później, ale to akurat plus. Gorzej, że jest też sporo przerysowania i uogólnień. Dziecięcym wspomnieniom brak obiektywizmu, ale brakuje go również trochę autorce w ich interpretacji. Mała Wandzia mogła demonizować ciotkę-dewotkę, ale u dorosłej Wandy podchodzi to już pod średnio przyjemny "wojujący ateizm". W całym komiksie pojawia się też zauważalna porcja pisania pod tezę - tradycja jest z automatu opresyjna, a reprezentujące ją jednostki stają się od razu wrogami. Wreszcie sporo tu elementów bardzo klasycznych dla narracji o dzieciństwie, przedstawionych w dosyć sztampowy sposób - chociażby podwójna konfrontacja ze śmiercią w postaci ubitego koguta i przejechanego traktorzysty.

Ale im Wanda starsza się staje, tym ciekawsza jest narracja, bo wzbogacona o jej indywidualne refleksje z tego okresu. Autorka była już wówczas w wieku, kiedy uświadamiała sobie swoje miejsce w świecie i mogła zacząć je po cichu kontestować. Nie zdobywa się na spektakularne bunty, ale "w zaciszu swojego serca" poszukuje własnej tożsamości i sposobu na życie. Od tego momentu ilość moich zastrzeżeń znacząco maleje. Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to ani przez moment biografia kompletna. Wanda Hagedorn cały czas skupia się na trójcy, jaką tworzą społeczne nierówności między płciami, tyrania ojca i jej własny rozwój. W związku z tym w sposób satysfakcjonujący przedstawiona jest tylko trójka bohaterów: sama autorka, jej babcia (chcąc nie chcąc idealizowana) oraz ojciec (chcąc nie chcąc ukazany tylko z negatywnej strony). Najbardziej zawiodło mnie porzucenie głębszej charakterystyki matki - na początku otrzymujemy jej całkiem intrygujący portret psychologiczny, ale najwyraźniej tylko po to, by pokazać system wartości, który odziedziczyła mała Wanda. Pominięć jest zresztą więcej i to często w dość kluczowych sprawach. Dostajemy na przykład w jednym miejscu wzmiankę o tym, że ojciec autorki doczekał się syna w drugim małżeństwie. Skąd to małżeństwo, kiedy rodzice się rozwiedli - nie wiadomo. Widać tu oczywistą chęć uchronienia w jak największym stopniu prywatności pozostałych członkiń rodziny (odgrywało to również ważną rolę w m.in. cudownej Lali  Jacka Dehnela), ale niestety w obecnym kształcie fabuły pozostawia w niej zbyt znaczące luki. Można też było oczywiście zrezygnować ze wspomnianej wzmianki i w ogóle nie budzić w czytelniku wrażenia braku w opowieści.

Zaraz kończę, ale jeszcze wzmianka o samej kresce. Bardzo mi się ona podobała, chociaż coś w sposobie rysowania twarzy Jacka Frąsia, zwłaszcza u dzieci, budziło mój głęboki dyskomfort. Nie jest to krytyka z mojej strony - "ładna" kreska nie sprawdziłaby się tutaj, nawet wobec scenograficznego turpizmu i burej kolorystyki. Akcentów kolorystycznych znajdziemy tu niewiele, ale za to zazwyczaj mają one znaczenie symboliczne. Wyjeżdżając do Warszawy, Wanda kupuje sobie czerwoną chustkę i czerwone kozaki, co zgodnie z lubianą przez nią psychoanalizą powinno oznaczać zapowiedź jej nadchodzącego buntu. Wyróżnia się też wyzwolona babcia i jej różowe włosy.

Totalnie nie nostalgia to dobra powieść graficzna. Wanda Hagedorn dobrze zbalansowała chronologicznie ułożone wydarzenia główne i uzupełniające je dygresje i w rezultacie od całości nie sposób się oderwać. Rozczarowuje wiele wyborów fabularnych autorki, ale komiks broni się autentyzmem opisywanych wydarzeń i rolą terapeutyczną, jaką odegrał, nawet mimo tego, że nie jest pozycją nowatorską, nie tylko na rynku komiksowym (choć moje pierwsze skojarzenie to akurat Persepolis). Sam temat jest po prostu ważny, a Totalnie nie nostalgia prezentuje go w indywidualny, ciekawy sposób. Z pewnością będę się jeszcze do niej niejednokrotnie odwoływać, zarówno w kontekście innych herstory, jak i problemów z patriarchatem. Polecam.


Marta


Scenariusz: Wanda Hagedorn
Ilustracje: Jacek Frąś
Tytuł: "Totalnie nie nostalgia. Memuar"
Wydanie: Wydawnictwo Komiksowe & Kultura Gniewu, Warszawa 2017
Stron: 234
Rok I wydania: 2017