Jesień zeszłego roku wypełniona była u mnie opowiadaniami, w tym opowiadaniami naprawdę wybitnymi. Aż nastąpiło zmęczenie materiału i powiedziałam: O nie! Nie chcę już zwięzłych, błyskotliwych fabuł, chcę się zatopić w jednej jedynej na kilka dni!* I od tego czasu byłam oficjalnie krótką formą zmęczona. Jednak Krótka historia Stowarzyszenia... udowodniła mi, że nie można się zmęczyć dobrą literaturą. Zapraszam.
Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch to zbiór dziewięciu dosyć bardzo różnych opowiadań. Od razu na samym początku muszę napisać, że nie do końca podoba mi się dobór polskiego tytułu. Zarówno mnie, jak i mojemu tacie, któremu zadałam to pytanie, nasuwa on skojarzenia z chic lit w stylu Bridget Jones, co jest nie dość, że wyobrażeniem błędnym, to bardzo krzywdzącym. Czytelnika krzywdzącym. Bo lektura poszczególnych opowiadań wywołuje emocje skrajne, często bardzo nieprzyjemne. Klimat zbioru dużo lepiej w moim odczuciu odzwierciedla tytuł oryginalny: What Is Not Yours Is Not Yours - Co Nie Jest Twoje, Nie Jest Twoje. W swej niejednoznaczności i wzbudzaniu uczucia niepokoju, znacznie bliżej mu do "średniej" wszystkich utworów. O ile takowa istnieje.
Gdyby starać się znaleźć wspólnych mianownik tych opowiadań to byłby to w różnym stopniu natężony realizm magiczny oraz baśniowa atmosfera. Ale nie tylko. Motywem łączącym je jest również klucz, co w przypadku opowiadań będących dość trudnymi interpretacyjnie, może oznaczać zachętę do samodzielnej eksploracji i poszukiwania "klucza" do ich zrozumienia. Ale jako że są to opowiadania interpretacyjnie trudne i zaskakujące, nie pójdę tą ścieżką. Zachowam na przekór. W ich lekturze najbardziej ekscytującą rzeczą nie jest bowiem perspektywa "rozgryzienia ich", a świadomość istnienia wielu ścieżek interpretacyjnych. Wyobrażam je sobie, jako zwieszające się z sufitu sznurki z mosiężnymi kluczami. Któryś z nich pasuje do zamka, ale bardziej kuszącym od ukrytych za drzwiami bogactw jest dźwięk ich pobrzękiwania o siebie, który wzbudzasz, przechodząc między nimi i trącając je.
Pozostawię więc sobie tylko emocje towarzyszące lekturze. Fascynację zagadkami i zaskoczenie rozwojem wypadków. Nie tyle spektakularnymi woltami fabularnymi, co sposobem, w jaki opowieści ewoluują. Tym, że zaczynasz historią o jednym, a kończysz historią o drugim. Pozostawię sobie romantyczną baśniowość książek i róż, stopniowe przerażenie "przepraszam" nie sprawia, że jej herbata staje się słodsza (jedna z najlepszych literackich scen rodzajowych kultury internetowej, jaką napotkałam), niepewność towarzyszącą lekturze czy twoja krew jest równie czerwona? (kto jest człowiekiem, kto marionetką, a kto metaforą?), absurdalny humor utopień, napięcie obecności i nieskrępowaną radość z czytania tytułowej krótkiej historii stowarzyszenia nieurodziwych dziewuch (przeuroczą, katarktyczną opowieść o feministycznym pojednaniu ludzkości) - mojego ulubionego opowiadania w zbiorze.
Nie będę udawać, że wszystkie są wybitne (choć 3 lub 4 z powyższych są dla mnie z pewnością), bo na przykład trzy ostatnie (dorničkę..., freddy barrandov melduje... się? oraz jeżeli jakaś książka jest zamknięta...) przeczytałam raczej siłą rozpędu. Całość oferuje jednak taką porcję czytelniczej radochy, że nie sposób nie ulec jej magii. Wyrywając się z okowów fabularnych schematów, autorka budzi w dorosłym czytelniku dziecko, niedomyślające rozwoju wypadków. To trzeba przeczytać, trochę się niewinnie się pojarać i nie napisać porządnej wieloaspektowej recenzji.
Marta
Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch to zbiór dziewięciu dosyć bardzo różnych opowiadań. Od razu na samym początku muszę napisać, że nie do końca podoba mi się dobór polskiego tytułu. Zarówno mnie, jak i mojemu tacie, któremu zadałam to pytanie, nasuwa on skojarzenia z chic lit w stylu Bridget Jones, co jest nie dość, że wyobrażeniem błędnym, to bardzo krzywdzącym. Czytelnika krzywdzącym. Bo lektura poszczególnych opowiadań wywołuje emocje skrajne, często bardzo nieprzyjemne. Klimat zbioru dużo lepiej w moim odczuciu odzwierciedla tytuł oryginalny: What Is Not Yours Is Not Yours - Co Nie Jest Twoje, Nie Jest Twoje. W swej niejednoznaczności i wzbudzaniu uczucia niepokoju, znacznie bliżej mu do "średniej" wszystkich utworów. O ile takowa istnieje.
Gdyby starać się znaleźć wspólnych mianownik tych opowiadań to byłby to w różnym stopniu natężony realizm magiczny oraz baśniowa atmosfera. Ale nie tylko. Motywem łączącym je jest również klucz, co w przypadku opowiadań będących dość trudnymi interpretacyjnie, może oznaczać zachętę do samodzielnej eksploracji i poszukiwania "klucza" do ich zrozumienia. Ale jako że są to opowiadania interpretacyjnie trudne i zaskakujące, nie pójdę tą ścieżką. Zachowam na przekór. W ich lekturze najbardziej ekscytującą rzeczą nie jest bowiem perspektywa "rozgryzienia ich", a świadomość istnienia wielu ścieżek interpretacyjnych. Wyobrażam je sobie, jako zwieszające się z sufitu sznurki z mosiężnymi kluczami. Któryś z nich pasuje do zamka, ale bardziej kuszącym od ukrytych za drzwiami bogactw jest dźwięk ich pobrzękiwania o siebie, który wzbudzasz, przechodząc między nimi i trącając je.
Pozostawię więc sobie tylko emocje towarzyszące lekturze. Fascynację zagadkami i zaskoczenie rozwojem wypadków. Nie tyle spektakularnymi woltami fabularnymi, co sposobem, w jaki opowieści ewoluują. Tym, że zaczynasz historią o jednym, a kończysz historią o drugim. Pozostawię sobie romantyczną baśniowość książek i róż, stopniowe przerażenie "przepraszam" nie sprawia, że jej herbata staje się słodsza (jedna z najlepszych literackich scen rodzajowych kultury internetowej, jaką napotkałam), niepewność towarzyszącą lekturze czy twoja krew jest równie czerwona? (kto jest człowiekiem, kto marionetką, a kto metaforą?), absurdalny humor utopień, napięcie obecności i nieskrępowaną radość z czytania tytułowej krótkiej historii stowarzyszenia nieurodziwych dziewuch (przeuroczą, katarktyczną opowieść o feministycznym pojednaniu ludzkości) - mojego ulubionego opowiadania w zbiorze.
Nie będę udawać, że wszystkie są wybitne (choć 3 lub 4 z powyższych są dla mnie z pewnością), bo na przykład trzy ostatnie (dorničkę..., freddy barrandov melduje... się? oraz jeżeli jakaś książka jest zamknięta...) przeczytałam raczej siłą rozpędu. Całość oferuje jednak taką porcję czytelniczej radochy, że nie sposób nie ulec jej magii. Wyrywając się z okowów fabularnych schematów, autorka budzi w dorosłym czytelniku dziecko, niedomyślające rozwoju wypadków. To trzeba przeczytać, trochę się niewinnie się pojarać i nie napisać porządnej wieloaspektowej recenzji.
Marta
PS. Odczuwam potrzebę posiadania koszulki z napisem Nieurodziwa Dziewucha.
*Licentia poetica.
Autor: Helen Oyeyemi
Tytuł: "Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i inne opowiadania"
Oryg. tytuł: "What Is Not Yours Is Not Yours"
Seria wydawnicza: Seria z żurawiem
Wydanie: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018
Tłumaczenie: Magdalena Rabsztyn-Anioł
Stron: 268
Rok I wydania: 2016 (PL - 2018)