piątek, 8 czerwca 2018

O dojrzewaniu | "Dziennik" A. Frank


Nie byłam pewna, czy zechcę napisać cokolwiek o dzienniku Anne Frank. Co więcej: choć jego lektura wstrząsnęła mną bardziej, niż oczekiwałam, sądziłam, że poprzestanę na wystawieniu gwiazdek na Lubimy czytać oraz Goodreads (odpowiednio 7/10 i 4/5). Jednak jakiś czas później siedziałam sobie u mnie w pokoju, scrollując Instagram, a tekst sam zaczął pojawiać się w mojej głowie. Więc siadam do klawiatury z zamiarem najszlachetniejszym z możliwych: przekonać nieprzekonanych. Zapraszam.

Gdyby ktoś nie wiedział: Anne Frank pierwszy wpis w dzienniku napisała w dniu swoich trzynastych urodzin, 12 czerwca 1942 roku. Pochodziła z rodziny niemieckich Żydów, którzy po dojściu Hitlera do władzy wyemigrowali do Holandii i zamieszkali w Amsterdamie. Trzy tygodnie po rozpoczęciu pisania pamiętnika musiała przenieść się wraz z rodzicami i starszą siostrą do kryjówki, zwanej Oficyną, umieszczonej w budynku, gdzie wcześniej pracował jej ojciec. Zamieszkali tam z rodziną van Pels (w dzienniku nazwaną van Daan): małżeństwem z szesnastoletnim wówczas synem Peterem, do których dołączył później znajomy dentysta, Fritz Pfeffer (Albert Dussel). 4 sierpnia 1944 zostali aresztowani i przewiezieni do obozów koncentracyjnych. Spośród ukrywających się wojnę przeżył jedynie ojciec Anne i to on w 1947 roku opublikował jej zapiski.



Dziennik cierpienia

Dziennik Anne to świadectwo cierpień narodu żydowskiego w czasie II wojny światowej. To wiemy. Ale co jeszcze?



Dziennik nastolatki

Anne zaczęła go pisać, nie wiedząc, że niedługo później jej życie diametralnie się zmieni. Opowiadała o szkole, przyjaciołach, chłopcach. Również w ukryciu stanowi to ważną składową jej relacji. Tutaj muszę zaznaczyć, że jeśli chcecie się z zapoznać z tą książką, powinniście zaopatrzyć się w egzemplarz wydany po 1993 roku (a najlepiej po 2000). Po pierwsze: pierwotne wydanie było niepełne i o jedną piątą krótsze od recenzowanego. Wiele fragmentów z pamiętnika Anne uznano za nieodpowiednie lub nieważne, co naprawiono dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych. Po drugie, pierwsze polskie tłumaczenie było przekładem pośrednim z niemieckiego, co, z racji na niemieckie naleciałości językowe Anne, znacznie go stylistycznie zubażało. Dodatkowo, pod koniec lat dziewięćdziesiątych odnaleziono kilka dodatkowych stron dziennika, o które uzupełniano późniejsze wydania, również te polskie.

Uff. To tak w skrócie. A co w Holandii uznano za nieodpowiednie? Dziennik Anne ma formę listów pisanych do (prawdopodobnie zmyślonej) przyjaciółki o imieniu Kitty. Pisze jej o najskrytszych myślach i sekretach. To dla niej czas odkrywania własnej cielesności i seksualności. Jej przemyślenia bywają naiwne, bywają męczące lub nawet głupie, ale fascynujące jest obserwować dojrzewanie Anne. Okazało się, że doskonale pamiętam chwile, gdy, jeszcze nie tak dawno, czułam się dokładnie jak ona i przerażające było odkrywać takie podobieństwa. Dziennik to także ciekawe świadectwo mentalności ludzi sprzed siedemdziesięciu lat, wartości, jakie wpajano nastoletnim dziewczętom i obowiązujących wówczas poglądów, zwłaszcza na relacje damsko-męskie czy pozycję kobiet w społeczeństwie, którym to dwóm rzeczom Anne poświęca najwięcej miejsca.



Dziennik światopoglądowy

Pisze też o refleksjach własnych. Jest idealistką i trzyma się swoich ideałów z całych sił. Wierzy w dobrego Boga i czerpie otuchę z otaczającej ją natury.

Dla każdego, kto się boi, jest samotny albo nieszczęśliwy, stanowczo najlepszym środkiem jest wyjście na zewnątrz, gdzieś, gdzie jest się zupełnie sam na sam z niebem, naturą i Bogiem. Bo dopiero wtedy, tylko wtedy, czuje się, że wszystko jest tak, jak być powinno i że Bóg chce widzieć ludzi szczęśliwymi wśród prostej, ale pięknej natury. 
Jak długo to istnieje, a będzie na pewno zawsze istnieć, wiem, że we wszystkich okolicznościach, istnieje zawsze pociecha na każde zmartwienie. I wierzę mocno, że natura potrafi ukoić każde cierpienie*.

Wbrew wszystkiemu sądzę, że ludzie w głębi serca są naprawdę dobrzy. Nie potrafię budować swego życia w oparciu o chaos, cierpienie i śmierć. Obserwuję, jak świat powoli staje się dziki, czuję nadciągającą burzę. Czuję cierpienie milionów. Mimo to, gdy spojrzę na niebo, podświadomie czuję, że te okrucieństwa się skończą i na ziemię powrócą spokój i ukojenie*.

Czasami wydaje się, że Anne już w to nie wierzy, ale powtarza to, zaklinając przerażającą rzeczywistość.



Dziennik relacji

Anne pisze też o stosunkach, jakie panują w suterenie. Nie wszystko potrafi przedstawić wprost, nie wszystkie zdarzenia prawidłowo zinterpretować, ale ma to swoją wartość, a "spod spodu" i tak wyziera portret ludzi na skraju histerii, wycieńczonych nerwowo, których pokojowa koegzystencja cały czas wisi na włosku.

Dużo miejsca poświęca rodzicom. Matce, z którą nigdy się nie rozumiały, oraz ukochanemu ojcu. To dla niej okres, gdy powinna wyzwolić się z dziecięcych autorytetów i odszukać własną drogę. Tyle że Anne nie ma dokąd uciec przed rodzicami; odpocząć może co najwyżej w innym pomieszczeniu.



Dziennik ojca

Najwięcej refleksji wzbudziła we mnie jednak postać ojca autorki. Po pierwsze: co, gdyby to nie on, a matka przeżyła wojnę. Jak ona odniosłaby się do wielu okrutnych słów, których nie szczędziła jej w pamiętniku córka. Czy zdecydowałaby się go opublikować? I jak czuł się z tym Otto Frank? Anne tyle samo miejsca poświęca wyrazom miłości do niego, co wyrazom zawodu jego osobą. Jak czuł się, czytając jej dziennik i wiedząc, że jej już nie ma? I czy potem powracał do niego, odnajdywał w nim córkę, czy może raczej uważał za coś mocno subiektywnego i dalekiego od prawdy? Czy żałował? Opublikował go, bo naprawdę uważał, że jest ważny, czy może postrzegał to jako swój obowiązek wobec córki?



***

Tyle pytań. Pomyśleć, że mogłoby ich nie być. Chciałabym, żeby ich nie było.



Marta



*Jak zwykle nie spisałam stron cytatów.


Autor: Anne Frank
Tytuł: "Dziennik"
Oryg. tytuł: "Het Achterhuis"
Wydanie: Znak, Kraków 2015
Tłumaczenie: Alicja Oczko
Stron: 315
Rok I wydania: 1947 (PL - 1957)