czwartek, 11 stycznia 2018

O bajkowym świecie | "Rdza" Jakuba Małeckiego

Fragment okładki; stara fotografia w sepii z twarzą modelki zakrytą zwiędłym kwiatem

Przeczytałam najnowszą powieść Jakuba Małeckiego. Tak jak dwie poprzednie. A teraz siedzę i myślę. Siedzę i stękam. Ale już chyba zrozumiałam, co myślę o twórczości autora. Staję w rozkroku między recenzją Jarosława Czechowicza a Dariusza Nowackiego. Dostrzegam argumenty tego pierwszego, ale moje serce niestety pozostaje przy drugim. Zapraszam.


Gdy rodzice siedmioletniego Szymona giną w wypadku, chłopiec trafia pod opiekę swojej babci. Lata dorastania Tośki przypadły na czas II wojny światowej i odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak losy tej dwójki okazują się bardziej podobne do siebie niż się może wydawać. Poznajemy je dwutorowo poprzez przeplecione ze sobą narracje dwojga bohaterów.

Tym razem autor pozostaje w swoim realizmie magicznym bardzo realistyczny. W Rdzy każdą z nadprzyrodzonych istot i zjawisk da się wytłumaczyć w logiczny sposób. Bozia jest uosobieniem lęków i traum bohaterów, a "niewidzialność" Niewidzialnego Człowieka to prosta metafora. Zresztą im dalej, tym realizm magiczny odgrywa mniejszą rolę, ustępując rolę rzeczom mniej uchwytnym, jak przeczucia i przeznaczenie. To o tyle ciekawe, że w innych aspektach ów realizm Małeckiemu... ucieka.

Tym razem mniej ważne jest życie wewnętrzne bohaterów, a relacje między nimi. Oparte na nich historie mają wzruszać, ale Wy wiecie, że ja na takie systemowe wzruszenia jestem dosyć odporna. A nie mogąc się wzruszyć, zostaję ze zwitkiem nagich relacji w garści. Szymon przyjaźni się z Budzikiem, a potem stają się wrogami. Roch ma wyjść za Julkę i ostatecznie nie wychodzi. Życie rozkwita i urywa się. Nie pomaga z pewnością charakterystyczny styl autora, który opisuje część wydarzeń ze sporą dawką lakoniczności. I my wraz z nim ślizgamy się po fabule, "zaczytujemy" i nie zastanawiamy, czy coś wartościowego pod spodem właściwie się znajduje.

Niedawno w recenzji Ganbare! pisałam o tym, jak bardzo nie rozumiem usilnego "ułatwiania" literatury. Rdza jest pod wieloma względami bardzo podobna do reportażu Boni - również została zawieszona gdzieś pomiędzy wielką literaturą a obyczajówką z kiosku. Tyle że dużo bardziej od Ganbare! dryfuje w stronę drugiej grupy. Mamy tu niekontrowersyjną konstrukcję, przystępny styl, łatwe metafory, łatwe wzruszenia. Jest coś bajkowego w rzeczywistości wykreowanej przez Małeckiego - nie mamy wrażenia, by gdziekolwiek dotykała prawdziwego życia i historii. Jego ostatnie powieści to różne wersje tej samej prowincjonalnej bańki, której początkiem, w uproszczeniu, jest II wojna światowa. Losy bohaterów są tak nieprawdopodobne, że aż nie chce się ich odnieść do naszej rzeczywistości. Pod tym względem, paradoksalnie, Dygot i Ślady były dużo bardziej realistyczne. Oniryczne, ale nie bajkowe. Przeżycia bohaterów uwiarygadniał zastosowany realizm magiczny. Po jego odłączeniu otrzymujemy pokraczną wydmuszkę.

Głębokie emocje i rozterki ukryte są pod lakonicznymi opisami, podobnie jak ważny temat podwójnej ucieczki: od uczuć oraz ze wsi (i mimowolnych do niej powrotów). Podobnie spłycony wydaje się wątek podobieństw między życiorysami obojga bohaterów. żeby mój autorytarny ton Was nie zmylił: głęboko wierzę, że Wam się to spodoba. Przeczytałam sporo pochlebnych recenzji, pisząc ten tekst. Tylko że chwalonych w nich elementów w Rdzy nie odnajdywałam. Trochę to przykre. Czuję się oszukana. Chyba po prostu nie rozumiem idei prozy każącej nam zatrzymać się na warstwie powierzchownych wzruszeń i ulotnych impresji. Wierzchni lukier zniechęca mnie do jakiejkolwiek refleksji. O ile w kolejnej powieści autor nie obieca nam czegoś diametralnie innego, to chyba podziękuję. Taki ze mnie smutny, poważny, niezadowolony człowiek.


Marta


Autor: Jakub Małecki
Tytuł: "Rdza"
Wydanie: SQN, Kraków 2017
Stron: 283
Rok I wydania: 2017