piątek, 19 stycznia 2018

O złu | "Ludzie na drzewach" Hanyi Yanagihary

Fragment okładki; czarno-biała fotografia przedstawiająca młodego białego mężczyznę w dżungli

Ostatnio moje teksty bardziej niż zwykle wypełnione są bardzo osobistymi odczuciami, ale cóż zrobić, jeśli akurat takie książki trafiły mi się na koniec roku. W przeciwieństwie do Ganbare! oraz Rdzy - dwóch z ostatnich moich lektur, które określiłam jako zbyt łatwe, Ludzie na drzewach okazali się przyjemnie przystępni, oferując przy tym bardzo rozległą problematykę i dotykając tylu moich ulubionych tematów, jak dawno żadna książka. Zapraszam.

Bethesda, Maryland - doktor Abraham Norton Perina, słynny immunolog (...) został wczoraj aresztowany pod zarzutem nadużyć seksualnych. Dr. Perinie, 71 lat, postawiono zarzuty trzykrotnego gwałtu, trzykrotnego odbycia stosunku seksualnego z nieletnimi, dwóch napaści seksualnych i dwukrotnego narażenia zdrowia i życia osoby małoletniej. Zarzuty sformułowano na podstawie zeznań jednego z adoptowanych synów dr. Periny. (...) W roku 1974 dr Perina został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie syndromu Seleny, zaburzenia opóźniającego starzenie się organizmów. Przypadłość ta, w której ciało chorego utrzymywane jest w stadium relatywnej młodości pomimo degradacji umysłowej, została stwierdzona u ludu Opa'ivu'eke z Ivu'ivu, jednej z trzech wysp mikronezyjskiego państwa U'ivu. Nabywano jej dzięki spożywaniu mięsa rzadkiej odmiany żółwia, od którego dr Perina nazwał wspomniane plemię. (...) Perina, który pierwszą wyprawę do U'ivu odbył w roku 1950 jako młody lekarz, towarzysząc znanemu antropologowi Paulowi Tallentowi, spędził na tych wyspach wiele lat, prowadząc badania terenowe. Tam też adoptował 43 dzieci, w większości sierot lub potomków zubożałych członków plemienia Opa'ivu'eke. (s. 9 i 10)

Ludzie na drzewach to wspomnienia głównego bohatera, od dzieciństwa, aż do... no właśnie. Nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość. Zostały one poddane redakcji jego przyjaciela i akolity, Ronalda Kubodery. Sam typ narracji implikuje jej płynność. Ludzie na drzewach stanowią swobodną wędrówkę po życiu głównego bohatera, który raz ślizga się przez kolejne lata, by potem szczegółowo opisywać wybrane wydarzenia. Będzie tak w przypadku jego wczesnej edukacji akademickiej i oczywiście w przypadku jego pierwszego pobytu na Ivu'ivu. (Stwierdzam, że cały zabieg udał się autorce lepiej niż Kazuo Ishiguro w niedawno czytanym przeze mnie Nie opuszczaj mnie). Podobnie jak w przypadku Małego życia powieść podzielona jest na kilka większych części, ale tutaj pełnią one wyłącznie funkcję porządkującą i są ułożone chronologicznie.

Generalnie podobieństwa między tymi dwoma powieściami stanowią dla mnie fascynujący temat. Obie poruszają poniekąd podobną tematykę: mamy tu męskich homoseksualnych protagonistów, ważną rolę odgrywa też wątek molestowania seksualnego dzieci. Z drugiej strony, zwłaszcza pod względem konstrukcji, Ludzie na drzewach są dużo bardziej zachowawczy niż Małe życie. Tradycyjni. Niezaskakujący. To proza rzetelna i przystępna, nieaspirująca jednak do większego artyzmu.

Podobnie sprawa ma się z poruszanymi przez Yanagiharę problemami. Czuć tu Dostojewskiego i jego ideę nadczłowieka, nutę Jądra ciemności w opisie eksploracji dżungli, poszukiwania nieśmiertelności nie sposób nie odbierać przez pryzmat Fausta, no a sam Perina "wali" Humbertem Humbertem na kilometr. Gdybym chwilę posiedziała i sprawdziła listę klasyków, dodałabym jeszcze z dziesięć nazwisk. Ale do rzeczy. Nie wiem, na ile są to świadome odniesienia, a na ile brak możliwości odniesienia się do uniwersalnych tematów bez metaforycznego potrącania klasyków (czy też świadome odniesienia wobec braku możliwości stworzenia czegoś osobnego). Liczy się to, że obcując z Ludźmi na drzewach nie mamy absolutnie poczucia wtórności; całość pochłania nas i niepokoi.

Niepokój wzbudzany w czytelniku jest dla mnie jednym z najważniejszych elementów tej powieści. Udało się go uzyskać dzięki całkowitemu "ufikcyjnieniu" opisywanych zdarzeń. Ufikcyjnieniu doprowadzonemu do takiego stopnia, że autorka stworzyła od zera florę i faunę Ivu'ivu oraz tamtejszą kulturę. Z jednej strony odczuwamy wobec wykreowanej rzeczywistości dystans jako wobec czegoś nieprawdziwego, z drugiej zaczynamy myśleć o analogicznych przypadkach rozgrywających się wokół nas. Perina nie molestował adoptowanych dzieci, ale czynił to inny noblista w dziedzinie medycyny, Daniel Carleton Gajdusek. Nikt nigdy nie wykorzystał lunatyków do badań klinicznych, ale chociażby w latach 60. w USA w ramach testów około sześć tysięcy upośledzonych umysłowo dzieci zarażono żółtaczką typu A*. Nie zabito ani jednego żółwia opa'ivu'eke, ale wytępiono m.in. wszystkie żółwie z podgatunku Chelonoidis nigra abingdoni, krewnych Samotnego George'a. Nie zniszczono kultury Ivu'ivu - ale od czasów kolonialnych ich los podzieliła niezliczona liczba innych plemion.

Należałoby też co nieco wspomnieć o Perinie. Ciekawe jest to, że Yanagihara nie kreuje go bezpośrednio na antybohatera. Wyraźnie widać jego dobre intencje w wielu sprawach, ale także popełniane przez niego... błędy? Wykroczenia? Zbrodnie? Jawi się on nam osobą dysfunkcyjną, do pewnego stopnia psychopatyczną, a na pewno egocentryczną. Nie potrafi dostrzec wyrządzanego przez siebie zła lub nie wiążę go bezpośrednio ze swoją osobą. Autorka stosuje również ciekawy zabieg związany z kwestią jego domniemanej pedofilii. Gdy sądzimy, że zwalczył on swoje popędy, on tak naprawdę racjonalizuje je i wbudowuje w swój system moralny. Ciekawie odnosi się to do przypadku Jude'a z Małego życia - tam otrzymujemy wyłącznie wgląd w perspektywę ofiary, ale pozwala ona nam dostrzec, jak "miłość" ofiarowywana przez Perrinę wiąże się nierozłącznie z przemocą emocjonalną dokonywaną na wychowankach, co z oczywistych względów pomijane jest w narracji naukowca.

Ludzie na drzewach to naprawdę fascynująca lektura. Podejmująca temat... nawet nie kolonializmu, ale nadużywania różnorodnych przywilejów i dominacji pierwszego świata nad trzecim, zarówno w skali makro, jak i mikro. Jako że to już moja druga powieść Yanagihary, to mam też pewne wnioski ogólne. Tworzy one powieści przystępne, ale o wielu poziomach interpretacji. Operuje też pewnym stałym zestawem motywów i ciekawi mnie, dokąd nas z nimi zaprowadzi. A tymczasem polecam Wam jej książki. Bo warto.


Marre


*Tutaj objawia się świetny instynkt Yanagihary, która mniej oczywisty kontekst zamieszcza w przypisach Kubodery.


Autor: Hanya Yanagihara
Tytuł: "Ludzie na drzewach"
Oryg. tytuł: "The People in the Trees"
Seria wydawnicza: Don Kichot i Sancho Pansa
Wydanie: W.A.B., Warszawa 2017
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Stron: 444

Rok I wydania: 2013 (PL - 2017)
Werdykt: polecam