niedziela, 6 kwietnia 2014

[25] Dmitry Glukhovsky - METRO 2034

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł: "Metro 2034"
Oryg. tytuł: "Метро 2034"
sequel "Metra 2033"
Wydawnictwo: Insignis Media
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 488
I wydanie: 2009 (PL - 2010)
Gatunek: science fiction, dystopia
Ocena: 6/10







Od wydarzeń z "Metra 2033" minął niecały rok. Przenosimy się na drugi koniec metra, na najbardziej wysuniętą na południe stację - Sewastopolską, będącą elektrownią zasilającą blisko jedną trzecią metra. Pewnego dnia karawana wysłana po zapasy żywności nie wraca. Ekipa poszukiwawcza również. Urywa się łączność telefoniczna. Niedługo zabraknie amunicji do obrony przed mutantami. Zaniepokojone władze Sewastopolskiej wysyłają wtedy drużynę ostatniej stacji: młodego Ahmeda, starego "kronikarza metra" o przezwisku Homer oraz Huntera, który odnalazł się w tajemniczych okoliczności po rzekomej śmierci na WOGN-ie. Wkrótce do ekipy dołącza Sasza, córka wygnanego naczelnika Awtozawodzkiej, i powoli odkrywają sekret, który może zagrozić całej społeczności metra.

Do "Metra 2034" podchodziłam z mieszanymi uczuciami, bo z takimi skończyłam "Metro 2033". Czuć, że jest to sequel, którego najpierw nie miało być (sugeruję się tym, że powstał dopiero po wielkim sukcesie książki). Z początku byłam zachwycona: nowi, dużo bardziej interesujący bohaterowie i nowe stacje do zbadania. Wspominano też więcej o momencie Armagedonu i pierwszych latach po nim. Kocham. Takie emocje towarzyszyły mi aż do spotkania Saszy, czyli gdzieś do 180 strony. Już wcześniej czytałam ostrzeżenia o wątku miłosnym, ale on był naprawdę żałosny! Od tego jakość zaczęła się psuć. Jeszcze takim ostatnim momentem była wymiana legendami pomiędzy Homerem a Leonidem.

Dalej zrobiło się nudno, tak samo jak w przypadku poprzedniej części. Niby dużo działo, ale ja stałam obok i czytałam, bo czytałam. Ale moje negatywne emocje sięgnęły zenitu, kiedy na scenę wkroczył Artem. Już się przeraziłam, że znów będę musiała się z nim męczyć, ale na szczęście autor umieścił go tylko w trzech fragmentach. I chwała mu za to.

Zakończenie pod względem atmosfery beznadziejności mocno przypominało pierwszą część. Zdenerwowało mnie to trochę. Podejrzewam, że w obu przypadkach miał to być taki zabieg, że człowiek przez swoją chęć niszczenia zawsze wszystko zepsuje, a wtedy okazuje się, iż było inne rozwiązanie. O ile w "Metrze 2033" zaszokowało mnie to i zmusiło do przemyśleń, to tutaj potraktowałam to jako zwykłe powtórzenie.

Zabrakło mi też tej strasznej atmosfery. Po pierwszym tomie miałam problem z zaśnięciem, co mi się nigdy nie zdarzyło, a tu... Coś wyblakło.

Więc za co te 6/10? Za pomysł i te wspaniałe pierwsze 180 stron. Jakby się głębiej nad tym zastanowić to "Metro 2034" prezentuje podobny poziom co jego poprzednik. Tutaj jednak nie ma już tego zachwytu świeżością koncepcji. Cieszę się jednak, że to przeczytałam i chętnie zapoznam się też z pozycjami z serii "Universum Metro 2033", jeśli takowe wpadną mi w ręce. Polecam, ale raczej tylko fanom gatunku.

Marre


Książka bierze udział w wyzwaniach: