To chyba jedna z najlepszych książek, które od dłuższego czasu przeczytałam, a zdecydowanie najlepsza, której nie miałam zamiaru czytać. Prawdopodobnie nigdy bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie dziwna lista lektur na wojewódzki etap kuratora z polskiego, którą wreszcie przestałam traktować, jako narkotyczną wizję zdziwaczałego polonisty. Ale od początku...
Adam i Ewa mają trzydzieści kilka lat, świetną pracę, nowy piękny dom. Do pełni szczęścia brakuje im już tylko jednego: potomka, któremu kiedyś przekażą dorobek całego życia. Gdy Ewa zachodzi w ciążę, zaczynają planować całe przyszłe życie dziecka. Ma być doskonałym uzupełnieniem ich doskonałego życia.
Kiedy jednak rodzi się Myszka, ich życie przewraca się do góry nogami. Ewa porzuca pracę i cały swój czas przeznacza na opiekę nad dziewczynką, a Adam przeciwnie - izoluje się od rodziny, stawiając na karierę. Ich małżeństwo się rozpada. Czy pogodzą się w porę ze sobą i chorobą córki?
Czytając "Poczwarkę", miałam w sobie wiele sprzecznych uczuć. Problemy tej rodziny bardzo mnie absorbowały. Z jednej strony bohaterowie wydawali się tacy prawdziwi, a z drugiej zdawałam się nic o nich nie wiedzieć. Dodatkowo denerwowały mnie przeskoki w czasie. Raz autorka napomykała o jakimś wydarzeniu, a "kilka lat później" dokładnie je opisywała. Łatwo było się pogubić. I jeszcze ten nieszczęsny wątek raju... Niezmiernie podobało mi się poetyckie przedstawianie myśli Myszki, a dziwne nazwy rozdziałów wzięłam za taki zabieg artystyczny i to zabieg artystyczny bardzo udany. Ale potem pojawili się Adam i Ewa i ta konwencja, że oni od początku mieli zgrzeszyć, a wąż tak naprawdę jest dobry... Chyba nie o to powinno chodzić w tej powieści.
Czytając "Poczwarkę", miałam w sobie wiele sprzecznych uczuć. Problemy tej rodziny bardzo mnie absorbowały. Z jednej strony bohaterowie wydawali się tacy prawdziwi, a z drugiej zdawałam się nic o nich nie wiedzieć. Dodatkowo denerwowały mnie przeskoki w czasie. Raz autorka napomykała o jakimś wydarzeniu, a "kilka lat później" dokładnie je opisywała. Łatwo było się pogubić. I jeszcze ten nieszczęsny wątek raju... Niezmiernie podobało mi się poetyckie przedstawianie myśli Myszki, a dziwne nazwy rozdziałów wzięłam za taki zabieg artystyczny i to zabieg artystyczny bardzo udany. Ale potem pojawili się Adam i Ewa i ta konwencja, że oni od początku mieli zgrzeszyć, a wąż tak naprawdę jest dobry... Chyba nie o to powinno chodzić w tej powieści.
Ale nie przesadzajmy z tymi wadami. Książka napisana jest przepięknym językiem, jednocześnie poetyckim i normalnym. Absolutnie nie spodziewałam się przemyśleń Myszki i to było jedno z największych zaskoczeń. Autorka ukazała jej umysł z taką delikatnością, że... że po prostu nie mogę. I jeszcze historia Adama... Tu jednak bym się jeszcze przyczepiła. Na tle całości fabuły, ten wątek wydaje się nierealistyczny do potęgi entej i, mimo że piękny, mocno mnie raził. Za to końcówka... Chyba nikt się tego nie spodziewał. Gdy wszystko wydaje się już piękne i dobre, dzieje się TO. Ale nie będę zdradzać.
Pomimo wielu zastrzeżeń do tej książki, ja oceniam za całokształt. A jako całokształt jest to piękna wysublimowana opowieść o wcale nie pięknej chorobie. Widać, że dla Doroty Terakowskiej, Myszka to nie przypadek medyczny, a (nie)zwykła dziewczynka.
Stanowczo polecam.
Marre
Autor: Dorota Terakowska
Tytuł: "Poczwarka"
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2001
Stron: 322
Gatunek: obyczajowe
Ocena: 8/10