Jakiś czas temu, nie umiejąc odpowiednio sklasyfikować jednej książki fantastycznej, postanowiłam poszukać jakiegoś podziału w Internecie. I przeżyłam szok. Znalazłam całe mnóstwo interpretacji i to, w większości, zupełnie nietrafionych. Postanowiłam więc stworzyć własną teorię, na podstawie własnego doświadczenia i przeczytanych klasyfikacji.
A więc szeroko pojęta literatura fantastyczna dzieli się na baśń i fantastykę. Tę pierwszą ukażę na przykładzie "Baśni Andersena", choć to może nieco ograniczony przykład, ale wszystkim na pewno dobrze znany. A w takim świecie istnieją najróżniejsze dziwa, nie dziwa, które nikogo nie dziwią, typu wróżki, czarownice, upiorki i wszelakie magiczne przedmioty. Tego typu utwory można uznać ostrożnie za nieco naiwne. Takie rzeczy się zdarzają i po prostu są.
Z fantastyką mam więcej problemów, bo przede wszystkim nie istnieje w niej żaden czysty gatunkowo utwór. Łączy się z romansem, przygodą, kryminałem i czymkolwiek jeszcze wymarzonym przez nieograniczonego niczym autora. Ale możemy wyróżnić trzy główne grupy: fantasy, science-fiction i horror.
Jako science-fiction (polska wersja - fantastyka naukowa) określamy wszelkiego rodzaju utwory zawierające wątki naukowe i paranaukowe. Z grubsza chodzi o to, iż występują tam różne zjawiska fantastyczne (paranauka) oparte na zjawiskach całkiem racjonalnych, często z dziedziny technologii (nauka). Zazwyczaj dzieje się to w bliższej lub dalszej przyszłości, a czasem również w rzeczywistości alternatywnej (przykład: Hitler wygrał II wojnę światową). W rolach głównych: tajemnicze technologie, roboty, sztuczna inteligencja, megamiasta przyszłości, obce cywilizacje, loty kosmiczne, podróże w czasie, światy po zagładzie, światy alternatywne i cokolwiek tylko sobie autor wymarzy (jak już wcześniej wspomniałam).
Jakieś podgatunki? W sumie nie jestem jakąś zwolenniczką tak ścisłej klasyfikacji, bo wtedy pojawia się ktoś, kogo po prostu określić się nie da i który każe zmienić wszystkie wcześniejsze ustalenia, ale trudno... Jeśli zagłębić się w wątki stricte technologiczne i naukowe, wychodzi nam hard science fiction. Piszą go głównie ludzie po studiach w tych kierunkach, dobrze znający się na swojej robocie. I co tam ukrywać, to chyba moja ulubiona odmiana. Uwielbiam tak powoli zanurzać się w obrazach namalowanych przez logiczną wyobraźnię autorów... Ale zbaczam z tematu. W tym podgatunku często występują różnorakie wątki psychologiczne i rozważania filozoficzne. Gdzie indziej można lepiej zastanowić się nad istotą bycia człowiekiem niż w megamieście przyszłości, gdzie wszędzie roi się od automatów obdarzonych sztuczną inteligencją odwalających całą robotę za znudzonych ludzi? Rozróżniamy też space operę (skojarzyć z operą mydlaną), gdzie główne skrzypce grają ludzie i ich perypetie sercowe oraz przygody, a wszystko umiejscowione w jakimś malowniczym statku kosmicznym przemierzającym zimne przestrzenie Kosmosu. Jedną z moich ulubionych jest również postapokalipsa (właściwie nie wiem, jak to się profesjonalnie nazywa, ale ja mówię na to tak), czyli historia ludzkości, a raczej jej smętnych resztek, po "końcu świata", zazwyczaj po wybuchu bomby atomowej. Moją ostatnią lekturą z tego gatunku jest "Metro 2033", o którym wspomnę jeszcze za chwilę. Jako ciekawostkę mogę dodać jeszcze do wymienionych steampunk, czyli science fiction dziejące się w epoce wiktoriańskiej. Na razie nic takiego nie wpadło mi jeszcze w łapki, ale wszystko przede mną :)
Teraz przejdę do fantasy, z którym wszyscy mają chyba największy problem, bo czasem wychodzi, że "Władca Pierścieni" to baśń, Z CZYM SIĘ NIE ZGADZAM. Oczywiście istnieją pewne elementy wspólne, ale również znajdziemy wiele różnic. Przede wszystkim ja nie zaliczam baśni do literatury poważnej, a fantastykę tak. W takim razie czym u mnie jest literatura poważna? Raczej czym nie jest. Nie zaliczam do niej żadnych utworów pisanych ze celu moralizatorskim. Każde dzieło oczywiście musi mieć oczywiście podobny wydźwięk, ale pisanie czegoś tylko w tym celu jest bez sensu. Za literaturę poważną (proszę się nie czepiać o nazwę, uznaję to za określenie robocze) nie uważam również wszelkich książek dla dzieci za wyjątkiem klasyków o wydźwięku ponadczasowym (chociażby "Kubuś Puchatek"). A więc baśń odpada.
A wracając do fantasy, to tworząc świat przedstawiony autor automatycznie ustala jakieś zasady. Na przykładzie "Trylogii Czarnego Maga" Trudi Canavan: są czarodzieje, ale mają ściśle ograniczone zasoby magii. Jednocześnie długo nikt nie chce uwierzyć w działanie magicznych pierścieni. Albo u Sapkowskiego: czarodzieje mają magiczne zdolności, lecz jednocześnie prowadzą różnorodne badania naukowe. Mamy tu do czynienia również ze zjawiskiem realizmu magicznego, czasem uznawanego za osobny gatunek, co dla mnie osobiście nie ma większego sensu, przyjmując powyższe założenia dotyczące fantasy. Pisząc o tym kojarzy mi się fragment opinii Jacka Dukaja do "Pana Lodowego Ogrodu" zamieszczony na okładce pierwszego tomu: Mnożąc realizm przez fantastykę, Grzędowicz osiąga efekt jeszcze większego autentyzmu. I oto moim zdaniem chodzi w dobrym fantasy. We "Władcy Pierścieni" również istnieją tego typu ograniczenia (choć chodzi bardziej ogólnie o Śródziemie, bo o założeniach czytamy w "Silmarillionie").
Podgatunków fantasy również ma wiele. Ogólnie dzielę je na te dziejące się w innym świecie i na urban fantasy. Te pierwsze, do których zalicza się również tzw. klasyka w wydaniu m.in. Tolkiena, to zazwyczaj czysta przygoda w alternatywnym średniowieczu (rzadko innej epoce). To drugie, jak sama nazwa wskazuje, dzieje się we współczesnym, normalnym (no może nie do końca normalnym, bo to fantasy) świecie. Zazwyczaj niezwykle istoty muszą ukrywać swoje zdolności przed "mugolami", pracować itd. Szczególnym podgatunkiem urban fantasy jest paranormal romance, po polsku zwany romansem paranormalnym. Tak, większości już zapalają się ostrzegawcze lampki. Tak, chodzi o "Zmierzch" i spółkę. Ktoś potrzebuje krótkiej charakterystyki? Nasz świat, przeciętna dziewczyna / kobieta po przejściach zakochuje się w tajemniczym chłopaku / mężczyźnie, które tak naprawdę jest wampirem / wilkołakiem / aniołem / demonem / elfem / łowcą któregoś z wcześniej wymienionych gatunków (niepotrzebne skreślić, ewentualnie dopisać inną opcję). Po drodze zazwyczaj pojawia się drugie konkurent do serca dziewczyny, zazwyczaj z rywalizującego gatunku. Książki skierowane głównie do nastolatek, choć zdarzają się też ponoć opcje dla dorosłych. Jeszcze jakieś pytania?
Zostaje nam więc jeszcze horror. Tutaj mamy chwilami problem, bo zwykliśmy nazywać tak każde cuś, co jest straszne, przynajmniej w założeniu. Ja natomiast rozróżniam horror i thriller na zasadzie, że w pierwszym występują zjawiska nadnaturalne, a w drugim psychopaci i cała reszta. W dodatku nigdy nie przejmuję się odgórną klasyfikacją i sama oceniam, czy coś mnie przeraża, czy nie. Tak więc "Metro 2033" to dla mnie również horror, bo jeszcze teraz, jak coś mnie napadnie, to mi do drzwi pokoju w nocy pukają Czarni.
Reasumując, dla mnie oznaczenie gatunku to głównie kwestia własnego uznania. Grunt to najpierw przeczytać opis książki (i nie tylko, bo filmu też!), a nie sugerować się nadanym przez wydawcę gatunkiem. Wielu również nie obchodzi w ogóle gatunek i analizowanie go uważają za stratę czasu. A podziale fantastyki po prostu musiałam napisać, od kiedy przeczytałam w repetytorium do egzaminu gimnazjalnego, że fantasy dzieli się na fantastykę oraz SF. Litości!
Zapraszam również wszystkich do komentowania i wyrażania własnych opinii na temat mojego podziału oraz zadawania pytań dotyczących klasyfikacji konkretnych tytułów. Jak pisałam, tego typu dyskusje zawsze mnie intrygują i z chęcią o tym z kimś porozmawiam (znaczy popiszę).
Marre
Źródła (trochę sobie poczytałam, żeby dobrze się przygotować :)):
- http://www.fantastyka.com.pl/forum/viewtopic.php?t=852
- http://polter.pl/blog/view/id/9161.html - świetna, dużo wnosząca dyskusja
- http://www.carpenoctem.pl/teksty/jak-definiowac-fantastyke/