poniedziałek, 3 marca 2014

[8] Rick Riordan - CZERWONA PIRAMIDA

Autor: Rick Riordan
Tytuł:: "Czerwona Piramida"
Oryg. tytuł: "The Red Pyramid"
#1 "Kronik Rodu Kane"
Wydawnictwo: GALERIA KSIĄŻKI
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
I wydanie: 2010 (PL - 2011)
Stron: 544
Gatunek: dla młodzieży, fantasy, mitologia
Ocena: 5/10







Hmmm... Z całej twórczości Riordana została mi do przeczytania już tylko ta seria. Myślałam, że znam go na wylot, a tu się trochę zdziwiłam. Ale po kolei.

Rodzeństwo Kane po śmierci matki wychowuje się oddzielnie. Brat Carter podróżuje po świecie z ojcem - archeologiem, a siostra Sadie mieszka w londyńskim domu swoich dziadków. Spędzają razem tylko dwa dni w roku. Nie spodziewają się, że tegoroczne święta zmienią ich życie na zawsze. Że dowiedzą się, iż ich przodkami byli egipscy faraonowie, a oni sami odziedziczyli po nich ogromną magiczną moc i nie tylko...

"Kronik Rodu Kane" nie sposób nie porównywać do "Percy'ego Jacksona i bogów olimpijskich". I moim zdaniem druga "mitologiczna" seria autora przegrywa na starcie. Dlaczego?

Przede wszystkim denerwowała mnie forma nagrania, wtrącenia "na żywo" i komentarz autora jakoby "albo dwoje narratorów, Sadie i Carter, wykonało potężną pracę badawczą, albo... ta historia jest prawdziwa". Kojarzyło mi się to z "Kronikami Spiderwick", co nie jest pozytywne. Moim zdaniem takie zabiegi są po prostu głupie, sztuczne i niepotrzebnie przerywają akcję, którą można by było uzupełnić w zamian bardziej rozbudowanymi opisami przeżyć wewnętrznych, jak w Percym Jacksonie.

Dodatkowo przygody "mitologiczne" wydają się mocno naciągane i wymyślne w stosunku do tych z "Percy'ego..". Myślę, że spowodowała to duża mniejsza ilość mitów egipskich niż tych greckich. Nie mam pojęcia, jak starczy ich na całą trylogię.

Przeszkadzało mi również przechodzenie od razu jednej przygody w drugą. Człowiek się męczył, nie miał czasu odpocząć i odczuwał już wspomniane uczucie "sztuczności". Autor również w każdej książce daje swoim bohaterom jakiś limit czasu, co na dłuższą metę nie buduje napięcia (przecież wiadomo, że wszystko się dobrze skończy, w końcu to książka przygodowa dla młodzieży), a jedynie irytuje.

Uważam, że powieść ta zatrze się w mojej pamięci równie szybko jak "Percy...", pozostawiając tylko mgliste wspomnienie "czytałam to". Mimo wszystko jest to miłe, niezobowiązujące czytadło, po prostu przeciętne.

Marre